Marian Bublewicz - sylwetka
rally, 11/21/2016 - 12:20
Pech w tej dyscyplinie można szybko przypłacić życiem – tak mówił o ryzyku rajdowca. Sam godził się na nie i wielokrotnie z nim igrał. Poznaj fascynującą i niestety tragiczną historię jednego z najlepszych polskich kierowców rajdowych.
Ciągłe ryzyko zapewniało mu bezprecedensowe sukcesy, o których do dziś wielu kierowców może tylko marzyć. Ten pech podczas podejmowania ryzyka zakończył niezwykłą karierę Mariana Bublewicza.
Z dwóch kółek na cztery
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to nazwisko znali nawet ludzie, którzy nie wyobrażali sobie, że samochód może służyć do czegoś innego niż dojechanie do pracy. Bublewicz jest nie tylko jednym z najwybitniejszych polskich kierowców w dziejach sportów motorowych. Przez lata stał się też człowiekiem-instytucją, dzięki której rajdy zaczęły rozpalać masową wyobraźnię kibiców nad Wisłą. Pamiętajmy przy tym, że rajdowym idolem nie zostaje się jak gwiazdą futbolu. Na żywo czy w telewizji nie widać emocji kierowcy, jego gestów, oznak radości czy zmęczenia. Tym bardziej niesamowity jest fakt, że przy całym ogromnym dorobku Bublewicza ceniono równie mocno za ujmującą osobowość i charakter. Za to wszystko do dziś się go wspomina.
Marian Bublewicz na Rajdzie Wisły w 1985 roku (fot. bublewicz.pl).
Urodził się 25 sierpnia 1950 roku w Olsztynie. Dzięki dorywczym pracom (a były to między innymi: grywanie na weselach na akordeonie oraz sprzedaż butelek), jako nastolatek dorobił się pierwszego motocykla, z którym realizował marzenia o rajdowej przygodzie. Niedługo po osiągnięciu pełnoletniości startował w rajdach motocyklowych, a w 1970 roku zdobył nawet mistrzostwo Polski w motocrossie. Ale ze ściganiem na dwóch kółkach skończył po poważnym wypadku rok później. Bez ścigania nie mógł długo wytrzymać, dlatego jako 23-latek spróbował swoich sił w rajdach samochodowych. Startując Fiatem 125p 1300 zdobył rajdową licencję i wystartował w pierwszych imprezach okręgowych i strefowych. Zaledwie dwa lata później był już mistrzem Polski w klasie 1300. W kolejnym sezonie podobny tytuł wywalczył w mocniejszej klasie 1600 i był też czwarty na koniec klasyfikacji generalnej Mistrzostw Polski, zaś w 1977 roku dołożył tytuł wicemistrza.
Warsztat mistrza
Okres dominacji Bublewicza na polskich trasach rozpoczął się w kolejnej dekadzie. Za kierownicą Poloneza 2000 w 1983 roku wywalczył pierwsze mistrzostwo Polski, wygrywając Rajdy Krakowski i Kormoran, a dzięki zwycięstwu w Rajdzie Pokoju i Przyjaźni sięgnął również po wicemistrzostwo Europy Wschodniej (w kolejnych sezonach jeszcze dwukrotnie powtarzał to osiągnięcie). Po raz drugi najlepszy w Polsce był w roku 1987. Był to triumf bezapelacyjny – „Bubel” wygrał wszystkie rajdy, w których wystartował, oprócz Rajdu Polski, z którego wykluczyła go awaria. Był też 16. w Rajdzie Akropolu, zajmując przy okazji drugie miejsce w swojej klasie.
Marian Bublewicz na Rajdzie Wisły w 1985 roku (fot. bublewicz.pl).
W latach 1989-1992 Bublewicz niepodzielnie panował w tej dyscyplinie sportu w Polsce. Czterokrotnie z rzędu sięgał po mistrzostwo, czasem wręcz deklasując rywali. Wliczając tytuły w klasach, w sumie w trakcie całej kariery był mistrzem kraju aż 20-krotnie. Zmieniał samochody: od różnych typów Polonezów, przez Mazdę 323, aż po Forda Sierrę RS Cosworth. Jego pilotem przez większość lat był Ryszard Żyszkowski, choć startował też m.in. z Wiesławem Grabarczykiem, Januszem Wojtyną, Jackiem Wypychem i Grzegorzem Gacem. Co ciekawe, przez wiele lat Bublewicz, przynajmniej częściowo, sam współfinansował swoją pasję, prowadząc warsztat samochodowy. W pewnym momencie musiał zatrudniać aż 50 osób do obsługi klientów, bo każdy chciał naprawiać swoje auto u mistrza. Krzysztof Hołowczyc przyznawał, że jeszcze jako dziecko, zafascynowany sukcesami Bublewicza, zaglądał do jego warsztatu, by chociaż popatrzeć jak pracuje.
W 1991 roku „Bubel” stworzył w Polsce pierwszy profesjonalny zespół Marlboro Rally Team Poland, dołączając tym samym do największych gwiazd światowego automobilizmu, jak: Ayrton Senna, Carlos Sainz czy Juha Kankkunen. W 1992 r. „Bubel” w świetnym stylu zdobył wicemistrzostwo Europy, potwierdzając, że należy nie tylko do krajowej czołówki. Rok później potwierdziło to uwzględnienie jego nazwiska na priorytetowej liście „A” – 31 najlepszych kierowców globu wybranych przez Międzynarodową Federację Sportów Samochodowych (FIA).
Najlepszy polski kierowca rajdowy XX wieku
Kolejnego sezonu sam Bublewicz, jak i rzesza jego kibiców, wyczekiwali z dużymi nadziejami. „Bubel” miał przecież przesiąść się do nowej maszyny – Forda Escorta Cosworth. Nowy samochód nie był gotowy na pierwszą imprezę, więc kierowca dostał „tymczasowy” model Sierra RS Cosworth 4WD sprowadzony z Belgii po Patricku Snijersie, który zdobył w nim tytuły rajdowego mistrza Holandii i Belgii. Trasę otwierającego sezon Zimowego Rajdu Dolnośląskiego Bublewicz znał jak własną kieszeń – wygrał siedem z ośmiu jego poprzednich edycji. Niestety, w 1993 roku szczęśliwy wyścig okazał się jego ostatnim. 20 lutego na odcinku specjalnym Orłowiec-Złoty Stok jego Ford wypadł z zakrętu i uderzył w rosnące z prawej strony pobocza drzewo.
Marian Bublewicz na Rajdzie Polski w 1990 roku (fot. bublewicz.pl).
Samochód dosłownie owinął się wokół pnia, pilot z ciężkimi obrażeniami wydostał się przez rozbitą szybę. Kierowca został zakleszczony ze wszystkich stron. Był przytomny. Pierwsi na miejscu byli zdesperowani kibice, którzy próbowali ratować Bublewicza, gołymi rękami odginając blachę. Profesjonalna pomoc przyjechała po czterdziestu minutach, o wiele za późno. Okazało się, że organizator rajdu nie zapewnił odpowiedniego zaplecza medycznego. Bublewicz został w końcu przetransportowany do szpitala w Lądku-Zdroju. Pod szpitalem na wiadomości o stanie jego zdrowia w milczeniu wyczekiwali dziennikarze, kibice i koledzy. Zgłaszali się chętni do oddania krwi, by uratować uwielbianego w kraju kierowcę. Bublewicz zmarł o godz. 17. W jego pogrzebie w Olsztynie uczestniczyły tysiące mieszkańców miasta, polscy i zagraniczni kierowcy rajdowi i rzesze jego wiernych fanów. W plebiscycie czytelników miesięcznika „Auto Moto i Sport” z 2000 roku, Marian Bublewicz został wybrany najlepszym polskim kierowcą rajdowym XX wieku. Po jego tragicznym wypadku, na trasach rodzimych rajdach znacząco poprawiono warunki i standardy bezpieczeństwa. Szkoda, że tak późno.